+2
zuzanna_89 3 lipca 2016 21:01
Parę tygodni przed naszą wycieczką do Belfastu w Irlandii Płónocnej podniesiono stopień zagrożenia terrorystycznego ze średniego na znaczne. ‘Pięknie’, pomyślałam, ‘to co z naszą wycieczką?’. Jednak znajomi Anglicy uspakajali mnie mówiąc, że jako obcokrajowcy nie mamy się czego bać, zagrożenie dotyczy tylko osób manifestujących swoje pro-brytyjskie/pro-irlandzkie poglądy. My z naszym akcentem (‘Jakim akcentem?’) nie mamy się czego obawiać i w sumie o wiele większe niebezpieczeństwo grozi nam na co dzień w Londynie. Tak pokrzepieni zdecydowaliśmy się nie martwić i jechać.

Na weekend w Belfaście zdecydowaliśmy się z paru powodów:
• Moja konferencja w Irlandii (przy czym Dublin okazał się znacznie droższy zarówno jeśli chodzi o loty jak i noclegi, dlatego Belfast)
• Irlandia Północna to jedyne królestwo UK, w którym jeszcze nas nie było
• Wycieczka po terenach, na których kręcona jest ‘Gra o Tron’

Lot mieliśmy z Gatwick i była to moja druga czy trzecia przygoda z EasyJetem po której stwierdziłam ‘Nigdy więcej’. Żadna inna linia się tak nie spóźnia, jak patrzyłam na tablicę odlotów to nie było ani jednego samolotu tej linii odlatującego planowo! No ale było tanio, to im trzeba przyznać. Podczas lądowania nic a nic nie było widać, chwała Bogu za wszystkie systemy nawigacyjne, bo naprawdę się zdziwiłam jak nagle dotknęliśmy ziemi. Z powodu spóźnienia do Belfastu dolecieliśmy dopiero około 22:30, uciekł nam autobus do centrum o 22:45 i bardzo nie chciało nam się czekać na kolejny godzinę. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jak daleko jest lotnisko w Belfaście od miasta (19 mil) i jak słabo skomunikowane (jedna linia autobusowa, im później tym rzadziej kursuje). Także pojechaliśmy z szalonym taksówkarzem, który jechał na skróty jakieś 130km/h. Nocleg wykupiliśmy w hostelu należącym do Hostelling International, prze Donegall Road. Był to chyba najtańszy pokój w jakim spaliśmy w UK, 32GBP za pokój za noc. Oczywiście za tę cenę wyposażenie pokoju było bardzo skromne, ale co tam.

Głównym celem wyjazdu do Belfastu była wycieczka po terenach gdzie kręcona jest ‘Gra o Tron’. Właściwie mi bardzo zależało na zobaczeniu giant’s causeway (nietypowe formacje skalne na plaży, po polsku Grobla Olbrzyma), a narzeczonemu na miejscach gdzie kręcono serial. Na szczęście okazało się, że nie musimy się rozdzielać, wszystkie wycieczki ‘Gra o Tron’ zahaczają też o giant’s causeway. Jeśli chcecie pojechać na taką wycieczkę, to radzę zarezerwować bilet z wyprzedzeniem przynajmniej dwóch tygodni, niby organizuje je parę firm, ale są bardzo popularne! My zdecydowaliśmy się na wycieczkę z Irish Tour Tickets, za 35 GBP wycieczka ‘Game of Thrones and Belfast City Tour’ (sama ‘Gra o Tron’ kosztuje 30GBP, także myślę że warto dołożyć te 5 na Hop on Hop off bus – bilet ważny 2 dni, normalnie kosztuje 12GBP). Wyjazd o 9:30, powrót o 18:30. Zgodnie z sugestią przewoźnika zaopatrzyliśmy się w wałówkę – ta firma nie organizuje przerwy na lunch, a zachęca do jedzenia w autobusie. Nam to było na rękę, zobaczyliśmy naprawdę wiele ciekawych miejsc!

Od razu ostrzegam, że nie jestem wielką fanką ‘Gry o tron’. Owszem, na potrzeby wycieczki widziałam parę pierwszych odcinków i przyznaję, że mnie wciągnęło, ale jako początkująca fanka nie ogarniam jeszcze wszystkich wątków. W każdym razie wycieczkę polecam nie tylko fanom serialu, to przede wszystkim piękne zakątki Irlandii, a że kręcono tam ten kultowy serial, to już szczegół.

Jeszcze gwoli wstępu parę słów o naszym przewodniku – był to pan około 60-tki, z długimi siwymi włosami i siwą brodą. Pan sporo wiedział o ‘Grze o tron’ między innymi dlatego, że... gra w serialu jako statysta (głównie jako dziki). Jak możecie sobie wyobrazić mój narzeczony miał do niego dziesiątki pytań i ja też słuchałam z zapartym tchem. Powiem tylko tyle – panowie, jeśli chcecie zagrać w takim serialu, koniecznie zapuszczajcie brody (najlepiej siwe) – to niezbędny element!



Wycieczkę zaczeliśmy od Titanic studios, w których kiedyś malowano elementy Titanica, a teraz kręcą ‘Grę o tron’. Mieliśmy szczęście – przez uchylone drzwi można było dojrzeć fragment Holu Twarzy (nie pytajcie mnie co to, jeszcze do tego nie doszłam). Następnie zatrzymaliśmy się w Carrickfergus, gdzie znajduje się bodajże najstarszy zamek w Irlandii (niezwiązany z serialem). Pogoda była bardzo irlandzka – mgła i mżawka, ale to składało się na osobliwy, typowy dla tych regionów klimat. Kolejnym punktem programu była Ściana. Każdy kto oglądał serial wie co to jest i powiem tylko tyle, że istnieje naprawdę! Niestety, ponieważ jest to czynny plan filmowy, można ją oglądać tylko z daleka, ale i tak stanowi imponujący widok.

Potem stanęliśmy w miejscu, gdzie kręcono jeden z niedawnych odcinków, gdzie ktoś wypłynął z wody (a wszedł do niej w Hiszpanii). Była to urocza mała miejscowość.



Następny postój był w okolicy jaskini, w której Melisandre urodziła ‘cień’. Ten wątek nie był mi znany, ale miejsce było bardzo malownicze – nad samym morzem. W tym miejscu, jak i w dwóch innych które odwiedziliśmy, znajdowały się tablice informacyjne mówiące o tym, że w tym miejscu kręcono ‘Grę o tron’ i co się wydarzyło. Ja tylko rzuciłam na nią okiem, i dobrze, bo podobno zawierała mnóstwo spoilerów. Ogólnie nasz przewodnik mówił, że na innych tego typu wycieczkach przewodnicy często ze szczegółami opowiadają co stało się w danym miejscu, co psuje zabawę osobom, które nie oglądały jeszcze całości. Nasz na szczęście mówił ogólnikami typu ‘tu ktoś zamordował kogoś w odwecie za kogoś innego’.



Kolejny etap podróży upłynął w kompletnej mgle i trochę się obawialiśmy, że nie zobaczymy mostu linowego, do którego zmierzaliśmy. Najpierw jednak poszliśmy zobaczyć kamieniołom, w którym odbywał się pojedynek, który wygrała Brienne w sezonie drugim serialu.



Most linowy to była dodatkowo płatna atrakcja, jednak myślę, że nie ma co się zastanawiać – dobrze wydane £5! Do mostu od parkingu jest trochę ponad kilometr – przepiękny spacer po klifie. W oddali widać wyspę owiec (ang. Sheep island) o której nie będę pisać, jakby ktoś zdecydował się na tę wycieczkę – przewodnik wam opowie.



Na most wchodzi się po parę osób, żeby się nie urwał ;) Podobny most znajdował się przez lata w tym miejscu, zwijany na zimę. Ten nowy jest zrobiony z metalowych ‘lin’ i nawet osoby z lękiem wysokości sobie dadzą z nim radę (to wiemy z autopsji;). Most prowadzi na niewielką skalistą wyspę, po krótkim spacerze można już wracać z powrotem na ląd (tym samym mostem linowym).





Stamtąd jechaliśmy już zobaczyć, dawno wyczekiwaną przeze mnie, Groblę Olbrzyma. I znowu z parkingu na plażę trzeba było przespacerować się około kilometra (chyba że ktoś wolał jechać autobusem za funta), w pięknych okolicznościach przyrody. Niesamowite jak wybrzeże się zmienia – piasek, klify i nagle takie coś. Miejsce zrobiło na mnie wielkie wrażenie, mimo że przecież wiedziałam czego się spodziewać. Po nabrzeżu można chodzić w miarę swobodnie, dopiero jeśli ktoś zacznie wchodzić na śliskie skały strażnicy proszą o powrót. Na Grobli Olbrzyma spotkaliśmy wielu Polaków, i bardzo mnie cieszy, że rodacy zwiedzają! Pospiesznie wróciliśmy to autobusu, udało się tuż przed deszczem.







Ostatnim punktem tego wypełnionego po brzegi dnia były dark hedges. W serialu ta aleja drzew pojawiła się może przez 5 sekund, ale taki krajobraz zapada w pamięć. Przewodnik powiedział nam, że zostawiają to miejsce na koniec, bo robi największe wrażenie na ludziach. I faktycznie – kolejne niezwykłe miejsce!







Obstawiam, że jeszcze parę lat i te wszystkie miejsca będa zadeptane przez turystów, a na miejscu Ściany wybudują studio filmowe typu studia Harrego Pottera w Londynie.

Następnego dnia wykorzystaliśmy bilety na autobus Hop on Hop off. Patrząc po ilości osób namawiających na kupno biletów to musi być ogromny biznes i jedna z głównych atrakcji w Belfaście. Także objechaliśmy miasto dookoła słuchając przewodnika, jak typowi japońscy turyści;) Nigdzie nawet nie wysiedliśmy, bo lało i było chłodno. Myślę, że autobus przejeżdża obok wszystkich głównych atrakcji Belfastu (nie jest ich tak wiele, nie oszukujmy się – przejazd trwa 1.5h), a komentarz przewodnika naprawdę wiele daje. Miasto ma naprawdę burzliwą historię i mam nadzieję, że cały Brexit nie spowoduje kolejnych problemów.

Jeszcze na koniec dodam, że wieczorem tego dnia był na Euro mecz Polska – Irlandia Północna i mimo przegranej Irlandczycy zdawali się świętować. Chyba mieli jeszcze mniej sukcesów na Euro niż my ;)

Wycieczkę do Irlandii Północnej gorąco polecam, aczkolwiek raczej nie ma co się nastawiać na więcej niż 2 dni intensywnego zwiedzania.

Dodaj Komentarz